W skrócie, bo to w końcu nie Australia:
- czysto
- wysiadamy w terminalu 1, trzeba przejść do terminalu 2. Z mapki wynika, że to daleko i trzeba brać shuttle bus. Pan zapytany, co i jak, uśmiecha się (a w myślach "ach ci turyści") i mówi, że można spacerkiem. I rzeczywiście można - przez tzw. MAC, czyli Munich Airport Centre - jest bardzo blisko, przyjemnie i można zobaczyć niemieckie lotniskowe korytarze ;)
Na miejscu mała konsternacja, bo lot za 2,5 godziny, a kolejka do checkinu już spora - ale dajemy radę. Niestety miejsca w samym środku środkowego rzędu samolotu.
Niemieccy celnicy na bramce bardzo mili. Jak we wszystkich krajach, które zwiedziliśmy - prócz Polski.
Czy już wspominaliśmy, że samolot z Monachium okazał się jedną z kilku puszek na sardynki, jakimi przyszło nam podróżować?
Ps Nie kupujcie nic w tamtejszej strefie wolnocłowej. Potem ląduje się np. w Dubaju, gdzie ceny są takie same, ale w tańszych dolarach hamerykańskich.