Geoblog.pl    Strine    Podróże    Australia 2007    Cairns welcome to, czyli upalna niedziela!
Zwiń mapę
2007
28
paź

Cairns welcome to, czyli upalna niedziela!

 
Australia
Australia, Cairns
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18959 km
 
Samo powitanie nie było może najfajniejsze.

W trakcie jazdy z Airlie Beach okazało się, że na autostradzie był wypadek i trzeba jechać dróżkami. W rezultacie dojechałam sporo później, niż w planie, bus z hostelu dawno odjechał i grzałam na piechotę przez miasto z wielkimi walizami.

Ale z drugiej strony nie było tak źle - do hostelu nie było daleko, zaliczyłam efektowną wycofkę wielkiego autokaru na autostradzie, a przy okazji rozprostowałam kości po całej nocy.

Ale właściwie to zacząć należałoby od tego, że w autobusie kierowca postawił sobie za cel ochłodzić pasażerów (bo przecież tak gorąco na zewnątrz) i podkręcił klimę na maksa. Do pierwszego przystanku wszyscy byli już pozakrywani wszystkim, co mieli (ja miałam spodnie od piżamy wokół szyi.. bezcenne!). Na przystanku poprosiliśmy pana prowadzącego o skręcenie klimy choć trochę, więc skręcił... choć trochę. Było nieco mniej zimno po prostu ;) Na następnym przystanku poprosiliśmy więc bez użycia wyrażenia "a bit" i podziałało ;)

Po drodze przejeżdżałam przez miasteczko Townsville, które tylko na mapie wydaje się takie spokojne, hehe. Ok. godziny 2 w nocy było tam tak tłoczno, że praktycznie nie dało się przejechać! Na ulicach tłumy młodszych i starszych, idących z/na imprezę, siedzących na ławkach, siedzących przed knajpami i ogólnie świetnie się bawiących. Trochę żałowałam, że nie zostaję tam dłużej, a jednocześnie się zastanawiałam, czy ten widok oznacza, że do północy jest tam zbyt gorąco, by się bawić? :D Polecam to miejsce każdemu, kto chce przeżyć całonocną zabawę na ulicy i poznać milion ludzi jednej nocy.

Potem dojechaliśmy do miejsca wypadku, zawróciliśmy i pojechaliśmy bocznymi drogami.
Po dotarciu do hostelu trochę się umyłam, zostawiłam standardowo bagaż w przechowalni i ruszyłam w poszukiwaniu śniadania. Nic mi jakoś nie podchodziło, a subway dysponował jedną bułką z wczoraj, zlądowałam więc w McDonaldzie. I tu miłe zaskoczenie - australijskie Maccies rzeczywiście mają śniadania - niedrogie i nawet dające się czasem zjeść :) Skusiłam się na jakieś placuszki z masłem i syropem klonowym - i nieźle się zapchałam w cenie 6,75 dolców porcja.

Znalazłam tez biuro sprzedające wyprawy na rafę z firmą SEASTAR (zależało mi na tej akurat firmie po relacji Chmiela). Biuro okazało się dziurą w remontowanym budynku, pozostało mi więc wejść do jakiegokolwiek najbliższego. I wiecie, co się okazało? Że siedziała tam pani sprzedająca seastara - tak się złożyło, że akurat tam się przeniosła ;)

Wykupiłam więc wycieczkę na dzień kolejny, zarezerwowałam też małą wyprawę do Kurandy (o tym potem) i miło pogawędziłam z panią. Zdecydowałam się na wypożyczenie cyfrówki do zdjęć podwodnych - pani wykonała jeden telefon i po 15 minutach w biurze zjawił się wesoły Romek z pomarańczową skrzyneczką. Pan bardzo obrazowo opowiedział mi, dlaczego warto i w ogóle o co chodzi i w ciągu kwadransa byliśmy już przyjaciółmi.

Skoro formalności załatwione, pozostało mi pozwiedzać Cairns. Co też uczyniłam.
W międzyczasie zrobiło się bardzo gorąco, ciężko było więc łazić cały dzień.

W hostelu Koala czekała na mnie miła niespodzianka. Pokój okazał się być wielgachnym mieszkaniem, gdzie jedno pomieszczenie stanowiła kuchnia oraz kanapa z telewizorem, drugie było łazienką, trzecie zaś wielką sypialnią z szafą wnękową. Naprawdę poczułam się tam świetnie i niniejszym jeszcze raz polecam sieć hosteli KOALA. Hostel ten ma dodatkowo basen (pomoczyłam stópki) oraz grill-bar, gdzie codziennie sprzedawane są bardzo niedrogie obiadki dla gości.

Niedaleko hostelu stoją wielgachne, rozłożyste drzewa, w których gnieżdżą się kolonie nietoperzy owocowych. Pod drzewami widać informacje, że zdarza się, iż mały nietoperek wypadnie z korony drzewa - wówczas trzeba go zgarnąć delikatnie i zadzwonić, gdzie trzeba. Bardzo sympatyczne, na szczęście na żadnego malucha się nie natknęłam.

Spać? Spać, jutro dzień na wodzie!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Strine
Magda Rut
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 74 wpisy74 22 komentarze22 552 zdjęcia552 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.07.2008 - 04.07.2008
 
 
15.08.2008 - 15.08.2008
 
 
10.04.2009 - 10.04.2009