No i poczulam w koncu prawdziwa AUSTRALIE!
Rano odebralam z Aussie Trax malutkie Suzuki Samurai (po ichniemu to Suzuki Sierra) i ruszylam w strone promu majacego mnie zawiezc na najwieksza piaszczysta wyspe na swiecie - Fraser Island. Jest to park narodowy i miejsce z World Heritage List, wjazd jest tam dozwolony tylko na podstawie pozwolenia - no i wjechac moga tylko samochody 4x4. I motocykle 2x2 ;) Widzialam tez ciezarowke 6x6 ;)
Barka wypchana niemal na maksa, terenowki rozmaitego ksztaltu i rodzaju, no i wsrod nich moje malenstwo, ktorym dojechalam tylko dzieki temu, ze bylo malo Aussies na drogach o 7 rano w niedziele. Inaczej byloby ze mna kiepsko, bo tutejszy ruch lewostronny jest nieco trudny do opanowania.
Wyspa jest PRZEPIEKNA i polecę ja kazdemu bedacemu w okolicy. Mozna ja zwiedzac, jak to w Australii, na wiele sposobow i z kilkudziesiecioma opcjami: od wjazdu wlasna terenowka, poprzez wynajem terenowki, poprzez wynajem terenowki w pakiecie, czyli z noclegami, poprzez wycieczke zorganizowana przez hostel (wynajmuja terenowki dla kilku osob, takie wielkie bydlaki typu 8-osobowy Landcruiser), az po wycieczki zorganizowane i obwozace gosci autobusami zrobionymi na bazie ciezarowki - boski widok.
Wyspa charakteryzuje sie tym, ze jest cala na piachu. Nie ma tam drog utwardzonych, niektore odcinki drog sa naprawde ekstremalne. Przed wyjazdem dostalam instruktaz, co w przypadku zepsucia/zakopania/innych. Na poczatku bylam nastawiona sceptycznie, bo to niby uturystycznione miejsce i co moze sie stac. Po wszystkim moge powiedziec, ze widzialam ze 3-4 terenowy, ktore albo sie zepsuly, albo opony przebily, albo cus.
Poza tym olbrzymia frajda jest jazda terenowa po plazy. Jest to prawdopodobnie jedyna plaza na swiecie (prosze mnie w razie czego poprawic), na ktorej mozna grzac 80 km/h. Jest dostepna w okreslonych godzinach ze wzgledu na przyplywy i mowiac szczerze tego pierwszego dnia doslownie zwiewalam przed oceanem, nieco z dusza w okolicach ramion, ze nie zdaze. Za jazde po slonej wodzie sa slone kary w firmach wynajmujacych auta ze wzgledu na zniszczenia silnikow.
Pierwszy dzien byl nieco pochmurny, za to hostel, w ktorym wyladowalam, to jeden z nielicznych budynkow w takiej malej wioseczce - jest sklep, straz pozarna i kilka domkow - osrodkow. Pogotowia brak, jest tylko w okreslonych miesiacach, pozostale sa patrolowane przez ambulansy powietrzne tylko w przypadku naglych zdarzen.
Wyspa jest takze patrolowana przez rangerow/policje ze wzgledu na glupie zachowania niektorych. Ja ze 2 razy bylam spychana do oceanu przez megamadrych turystow, ktorzy zamiast jechac jak czlowiek lewa strona pchali sie na prawo.
Naprawde wspaniala przygoda!