Geoblog.pl    Strine    Podróże    Australia 2007    Hajda na GORa
Zwiń mapę
2007
04
lis

Hajda na GORa

 
Australia
Australia, Geelong
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23014 km
 
Chyba zakochałam się w widoku GÓRY. Cały czas o niej myślałam, gdy czekaliśmy na lotnisku w Alice Springs na samolot. Tak to już jest, że Uluru przyciąga spojrzenia, widać to było po naszych towarzyszach podróży. Nieważne, czy góra była po lewej, czy po prawej stronie autobusu, patrzeliśmy na nią wszyscy. Mam tylko nadzieję, że chociaż Nathan patrzył przed siebie ;)

Jej wspomnienie zabrałam ze sobą do samolotu, który zabrał nas w kolejny etap naszej wyprawy. Czekała nas podróż przez Great Ocean Road - jedną z najpiękniejszych dróg na świecie, która została zbudowana przez weteranów I wojny światowej - stała się niejako pomnikiem.

W Melbourne dla odmiany padało. Gdzie tam padało, momentami była niezła ulewa... Wszyscy paradowali w dżinsach i kurtkach, i tylko my jak te łosie mieliśmy thongs, czyli japonki, oraz boardies, czyli krótkie spodenki. Co tam, trzeba być czasem oryginalnym. Tylko czemu tak zmarzliśmy?

Przejrzeliśmy naprędce oferty wypożyczalni samochodowych i zdecydowaliśmy się na firmę Budget Car, która zaoferowała nam swieżutkiego Hyundai Accent sedan w kolorze light blue w cenie malutkiego kompakta. Podpisujemy umowę, idziemy do Hiltona, gdzie dostajemy kluczyki i autko jest nasze na dwa dni :) Dopełniamy formalności, pakujemy bagaże i pierwsze, co robimy, to zmiana ciuchów. Ufffff, w końcu długie spodnie :) Warto wspomnieć, że ludzie w Budgecie okazali się przemili, pani dokładnie (i wyraźnie po angielsku) opisała nam drogę autostradami do najbliższego centrum handlowego, a stamtąd na południe. Dostaliśmy też lepszy atlas samochodowy, niż ten standardowo dostępny.

Droga do sklepu, gdzie chcieliśmy zrobić zapasy, tylko na mapie wyglądała tak prosto. Po pierwsze była ulewa, która ograniczała widoczność do kilku metrów. Po drugie jazda cudzym samochodem, gdy ruch był spory z tendencją do dużego, to żadna przyjemność. Na dodatek ze świadomością, że za wszystkie uszkodzenia i ryski płacimy... Pojechaliśmy oczywiście nie w tę stronę autostradą, potem przegapiliśmy zjazd i w rezultacie nieco pokrążyliśmy po przedmieściu Mel.

W końcu trafiliśmy, coś zjedliśmy, coś kupiliśmy, a ja jeszcze z parkingu zadzwoniłam do pierwszego z brzegu motelu w Geelong (ulotki przezornie pobrane z informacji turystycznej na lotnisku w Mel). Były wolne miejsca, zarezerwowaliśmy więc i spokojnie ruszyliśmy przed siebie.

Geelong to przeurocze, senne, przemysłowe miasteczko, połączone oczywiście z Mel autostradą. Okazuje się, że wielu jego mieszkańców dojeżdża do pracy do Melbourne.
Dojechaliśmy tam wieczorem, zameldowaliśmy się w motelu (przy okazji - bardzo miłe wrażenia, przesympatyczny właściciel) po czym ruszyliśmy na miasto. Było już dość późno, więc wiele nie zobaczyliśmy, ale udało nam się zajrzeć do niewielkiego centrum, zerknąć na wybrzeże i obejrzeć kawałek molo. Zrobiliśmy sobie fotki pod starymi słupami portowymi, przerobionymi na rzeźby postaci z przeszłości, po czym wróciliśmy do motelu. W końcu już rano wyjeżdżamy!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Strine
Magda Rut
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 74 wpisy74 22 komentarze22 552 zdjęcia552 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.07.2008 - 04.07.2008
 
 
15.08.2008 - 15.08.2008
 
 
10.04.2009 - 10.04.2009