Gabrysia została na basenie, my postanowiliśmy skorzystać z jednej z kafejek internetowych przy plaży i skontaktować się ze światem.
Nie wspomniałam wcześniej, w jaki sposób kupiliśmy przelot na trasie Caracas – Porlamar – Caracas. Otóż zrobienie tego z Europy było mocno utrudnione. Nie zdziwcie się, jeśli w międzynarodowych systemach rezerwacyjnych kasjer lotniczy zobaczy dane połączenie, lecz z niewiadomych przyczyn nie będzie w stanie zarezerwować biletów. Lokalnych linii lotniczych jest w Wenezueli kilka (i wszystkie prywatne), jednak bilety najlepiej kupować na miejscu.
Uparliśmy się jednak, by mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Na stronie American Express znalazłam dogodne połączenie liniami Aeropostal. Wykupiliśmy je z Polski, zapłaciliśmy kartą kredytową (Mastercardem, hehe). Wydrukowałam potwierdzenia i wydawało nam się, że temat zamknięty.
Co działo się na trasie Caracas – Porlamar, to już wiemy i nie było w tym winy American Express.
A w drugą stronę... dwa dni przed wylotem do Caracas otworzyłam swoją skrzynkę mailową. A tam informacja: lot Porlamar – Caracas został odwołany. Przepraszamy.
Czy wyobrażacie sobie, jak się poczuliśmy? Dosłowne deja vu (vel teżewe) sytuacji sprzed tygodnia. Wróciliśmy na basen i po krótkiej naradzie udaliśmy się do recepcji. Stwierdziliśmy, że trzeba dodzwonić się do Aeropostal i zapytać, o co chodzi i jak przebukować bilety.
Na recepcji królował nieoceniony Orlando, który radośnie przywitał nas w hotelu kilka dni wcześniej. Wydawało nam się, że nasza prośba o telefon do Aeropostal sprawiła mu jakiś kłopot, gdyż nie była standardowym pytaniem o klucze, taksówkę czy ofertę biura turystycznego. Wyciągnął notesik, w którym telefon do biura Aeropostal był wpisany wielkimi literami na pierwszej stronie. Oho, czujemy recydywę. Nie udało mu się jednak dodzwonić. Uznał więc sprawę za zamkniętą i zajął się innymi gośćmi. Nie odpuściliśmy jednak i zgnębiliśmy go ponownie. Poradził nam, byśmy osobiście wybrali się do Aeropostal i że chętnie zamówi nam taksówkę, aczkolwiek nie potrafi powiedzieć, czy ich biuro będzie jeszcze otwarte. Wydało nam się, że najważniejsze dla niego jest, byśmy skorzystali z usług taksówkarza, który stał pod hotelem, najwyraźniej kumplował się z Orlando i który oficjalnie przejechał 10 metrów pod drzwi hotelu po telefonie z recepcji. Zdecydowaliśmy jednak, że nie skorzystamy z oferty i w zamian wybierzemy się do Aeropostal następnego dnia. Chcieliśmy ponownie wypożyczyć auto w naszej sprawdzonej wypożyczalni i przy okazji obejrzeć sobie jeszcze kilka miejsc na wyspie.
Powtórzyliśmy więc procedurę w budzie Thrifty, tym razem jednak auto kosztowało nas nieco więcej (bo był weekend).
Z niepokojem oczekiwaliśmy następnego dnia.